Minęły trzy miesiące, odkąd wyszedł z ośrodka. Dużo i mało. Żona cieszyła się, że udaje mu się nie pić, ale też narzekała, że ta trzeźwość wymaga tyle czasu. Tak bardzo mu zależało, żeby wytrwać i nie przechylić, że wszystkie zalecenia wykonywał wprost literalnie. Dzień zaczynał sporządzeniem planu. Prowadził dzienniczek uczuć, żeby mieć rozeznanie w emocjach, dzwonił do swojego terapeuty i kolegów z grupy, szedł na miting… no i unikał. Unikał sklepów, gdzie sprzedawali alkohol (boże sprzedawali prawie w każdym), unikał restauracji, kiedy poczuł od spotkanego na ulicy kolegi znajomą woń, od razu odchodził… Zastanawiał się codziennie jak to działa, pił przez tak wiele lat i nie zwracał na to uwagi… A teraz stukot szkła słyszał na każdym kroku, filmy epatowały ludźmi pijącymi drinki, puste małpki rozrzucone na trawnikach co kilka kroków i te nieznośne napisy „Monopolowy 24 h”, stacja benzynowa, ściana butelek, imieniny kuzynki – „No jak to tak bez wódki?”, nawet kiedy córka otwierała puszkę z coca-colą od razu kojarzyło mu się z zawleczką od piwa…. Był bombardowany, ale trzymał się dzielnie. Poprosił żonę, żeby wylała cały alkohol, który był w domu i pochowała kieliszki, nie bywali u znajomych którzy robili zakrapiane imprezy, żona tankowała auta. I właśnie dzisiaj szedł z synem przez park i w pewnym momencie mały kopnął w jego stronę korek od szampana – Orientuj się tata. – zawołał. A jego jak strzeliło. W sekundę! Poczuł ogień w gardle. Aż głośno przełknął ślinę, a wyobraźnia podsunęła mu smak najznakomitszych trunków. I wtedy poczuł, że musi zadzwonić… Tak bardzo go ssało, a tak bardzo nie chciał się napić. Nie chciał tego gówna. – Marek, możesz gadać? Mam potężny głód. Korek od szampana. – wydukał. – Korek od szampana? – roześmiał się terapeuta – a wiesz, jak powstaje naturalny korek. To drzewo bracie. Najsłynniejsze plantacje są w Portugalii. To stary, dobry surowiec. Świetnie się sprawdza w budowlance. Moja żona ostatnio całą ścianę w kuchni wyłożyła korkiem. Nawet to i ładne. Rozmowa potoczyła się wartkim rytmem. Gadali o remontach, o podróżach i że wiosna idzie. Dotarł do domu i uśmiechnął się do swojej żony. I właśnie o to chodzi! – pomyślał – O to chodzi!
- Wyzwalacz to przyjaciel głodu. Jest podszeptem, który przywołuję nostalgię jak to było fajnie, kiedy alkohol towarzyszył beztrosce i zabawie.
- Wyzwalacz ma magiczną moc zakłamywania rzeczywistości, wymazuje w naszej pamięci to co złe związane z alkoholem.
- Tak naprawdę, jeżeli nie chcesz pić, musisz być bardzo czujny na wyzwalacze. Jeden taki mały podszept i cała robota może pójść na marne.
- Zastanów się, jakie rzeczy kojarzą Ci się z alkoholem. Dla jednych jest to lód w kostkach, dla innych łódka na mazurach, widok butelki, widok pijanego człowieka, dźwięki zabawy z balkonu na osiedlu, pianka na piwie faceta z knajpy, gdzie jesz z żoną obiad, stacja benzynowa czy nocny sklep… Sporządź listę swoich wyzwalaczy i nawet jeżeli nie uda Ci się ich uniknąć (a pewnie nie uda) to połowa sukcesu jest w świadomości. Jeżeli będziesz wiedział, że zetknąłeś się z wyzwalaczem, odwróć myśli, zawieś się na jakiejś historii, która pochłonie Twoją uwagę, zadzwoń do kogoś, idź na trening.
- Oswój wyzwalacze. Zmień optykę. Potraktuj je jako sprzymierzeńców, którzy ostrzegają Cię przed zagrożeniem. Mogą Cię pociągnąć w dół albo jeżeli w porę wyciągniesz wnioski – uratować.
- Pamiętaj, jeżeli nie chcesz naprawdę pić, uda Ci się, tylko nie ustawaj w drodze, pracuj i nie bądź nonszalancki wobec sygnałów choroby